Galeria hoteli » Hiszpania » Fuerteventura » Costa Calma Beach Resort

Costa Calma Beach Resort
Rekomendacja
100 %
Ocena ogólna
Ocena wyżywienia Ocena pokoi Ocena położenia

Sprawdź cenę / Zarezerwuj Zadaj pytanie Zadaj pytanie
Nasza opinia o hotelu:

Wspaniała plaża oraz dobre wyżywienie to atuty hotelu. Dodatkowy plus za bar praktycznie na samej plaży co jest rzadkością wśród hoteli na Fuerteventurze

    Użytkownik Neska w dniu 2013-11-25 01:53:11 dodał opinię: Ocena wyżywienia: Ocena pokoi: Ocena położenia:

    W Costa Calma Beach Resort spędziliśmy 2 tygodnie w listopadzie 2013. Właśnie stamtąd wróciliśmy. I jest spora szansa, że był to nasz ostatni pobyt na Fuercie/wyspach Kanaryjskich. Stosunek ceny do jakości jest tutaj nie do końca adekwatny. Za takie pieniądze należałoby się spodziewać czegoś więcej. W 3 gwiazdkowym hotelu tunezyjskim za ponad tysiąc zł mniej od osoby wifi mieliśmy za darmo, tutaj dodatkowo słono płatne, leżaków na plaży zawsze starczało tam dla wszystkich chętnych, tutaj udało nam się załapać na leżaki na plaży tylko raz przy wyjątkowo marnym pogodowo, chłodnym dniu [a było już przecież niby po sezonie], tam do momentu odjazdu z hotelu [który przypadał kilka godzin po wymeldowaniu] obowiązywało nas all inclusive, tutaj trzeba je było wykupić za dodatkową opłatą [niską, bo niską – za 5 euro od osoby – ale jednak]. Dużo lepiej bawiliśmy się też w Barcelo Castillo w styczniu [tam, czy jesteś Polakiem, Niemcem czy Hiszpanem all inclusive masz do chwili odjazdu bez dodatkowych opłat] i chętnie byśmy tam wrócili, ale niestety oszalał cenowo. Plaża i dno przy wchodzeniu do wody nieco kamienisto-skaliste – zalecane specjalne obuwie. Wypadają blado w porównaniu z plażą Barcelo Castillo. Animatorzy robili, co w ich mocy, aczkolwiek w porównaniu z innymi animacjami, które widywaliśmy, wypadali tak sobie, z plusem za zapał i chęci. Mimo nieco kapryśnej pogody [bywały dni, kiedy, żeby wysiedzieć na leżaku trzeba się było mocno opatulić kocem] baseny nie były jeszcze podgrzewane. Woda w oceanie też nie za ciepła. Człowiek nie był się w stanie wystarczająco wygrzać na słońcu, żeby nabrać chęci na kąpiel. Żeby się schłodzić wystarczyło wstać z leżaka – wiatr robił wtedy swoje. W restauracji kelnerzy bardzo się spieszyli z zabieraniem potraw na zaplecze [zaczynają nawet na 20 minut przed końcem] i z nakrywaniem stołów na następny posiłek – nie było mowy o siadaniu przy dowolnym stoliku, człowiek był przesadzany tak, żeby nie zawadzać; odnosi się wrażenie, że się im przeszkadza. Rzekomo umyte szklanki trafiają się z odciskiem szminki/błyszczyka po kimś innym. Raz do kolacji zabrakło pieczywa, podali tostowe, ale bez tostera [bo ten był wystawiany tylko do śniadania]. Kiedy indziej, w wieczór hiszpański, zdarzyło nam się paść ofiarą swego rodzaju dyskryminacji pochodzeniowej. Na stanowisku serowym Hiszpanowi przed nami ukrojono super sera żółtego, zwycięzcy jakiegoś konkursu serowego, my usłyszeliśmy, że się właśnie niestety skończył, mimo, że na naszych oczach facet schował ¾ wielkiego krążka serowego, żeby go wynieść na zaplecze. Normalnie jak za prl u nas; ser spod lady dla specjalnych klientów. Nawet się potem spytaliśmy, czy był to może jakiś gość specjalny – może właściciel hotelu albo jakaś znana postać. Gdzie tam. Po prostu był Hiszpanem… Zwyczajnym policjantem z drogówki z Madrytu. Na tym polegała jego „lepszość”. Polak stanowi dla nich klienta kategorii B. Nie powiem, zachowali się wobec nas bardzo nieelegancko. Podobną dyskryminację dało się odczuć w barach wieczorową porą; klienci suto sypiący napiwkami [Anglicy, Niemcy] obsługiwani byli aż za bardzo ewidentnie poza kolejnością oraz jeśli poczuli pragnienie po 23ciej [o której kończy się AI]. Co do jedzenia, jeśli ktoś jest fanem owoców morza, ryb i frytek, będzie w siódmym niebie [kalmary, krewetki, mule, kawior, a nawet raz na 2 tygodnie kawałeczek łososia, frytki można było żreć niemalże non stop, no może poza porą śniadaniową], w przeciwnym razie szybko może mieć dosyć jedzenia na okrągło kluch z byle jakim sosem, 2-składnikowej pizzy na gotowym spodzie, kanapek i sałatek bez smaku. Raz zdarzyło nam się trafić na śniadanie nieco wcześniej i stwierdziliśmy, że więcej nie popełnimy tego błędu – kiedy poszło się na śniadanie koło 9tej, był problem ze znalezieniem stolika, mimo że przecież było już po sezonie, plus kolejki po wodę na herbatę i właściwie do wszystkiego. Kiedy się poszło przed 10tą [śniadanie było do 10:30], było ok [tylko trzeba się było sprężać, bo obsługa zaczynała już sprzątać pod kątem obiadu]. W ogóle, jak na „po sezonie”, w tym hotelu było jak dla nas jednak chyba trochę za dużo gości. Wracając do plaży… Ma tam miejsce swego rodzaju absurd. Leżaki są tam po dwa związane drutem. Zdarzały się pojedyncze osoby, których drugi, pusty leżak można by przenieść i zrobić z takich nową parę leżaków dla chętnych [których nie brakowało], no ale były nie do ruszenia ze względu na w/w drut [nie wiem, co za geniusz wpadł na ten pomysł i dlaczego]. Serwis sprzątający – jeden z lepszych, z jakimi mieliśmy do czynienia. Czy polecam ten hotel? Tak, ale nie za taką cenę.

Kontakt

WYSZUKIWARKA HOTELI

Hotel
Państwo
Region
E-mail Facebook

WYBIERZ INTERESUJĄCY CIĘ KRAJ